- o wyprawie PTTK-owców do Krynicy Zdrój, w Beskid Sądecki
04-06.06.2025 r.
Po zdrowie, po relaks, praktyczne poznanie nowych zakątków Polski oraz zacieśnienie więzi koleżeńskich - to główne cele naszych wycieczek SKKT PTTK, w których uczestniczą uczniowie klas IV-VIII. I takie też przyświecały naszej wyprawie w Polskę, tym razem na szlaki Beskidu Sądeckiego i do Krynicy Zdrój w dniach 04-06 czerwca.
To była wycieczka ”pod znakiem słońca”. Piękna pogoda towarzyszyła naszym 3-dniowym wojażom. I bardzo dobrze, bo widoki były przednie, a mieliśmy w planach odwiedzenie 2 wierzchołków górskich oraz 2 wież widokowych.
DZIEŃ I – „WIEŻA W CHMURACH” W KRYNICY SŁOTWINACH I RETRO KOLEJKA NA PARKOWĄ GÓRĘ.
Nawet półtoragodzinny korek na autostradzie nie ostudził zapału wycieczkowiczów, którzy w środę 04.06. ruszyli na spotkanie z przygodą do Krynicy Zdroju. Mimo zmęczenia długą podróżą i upałem, cała grupa w dobrych humorach wdrapała się na pierwszą w Polsce, a do niedawna i najwyższą 49-metrową „wieżę w chmurach” wzniesioną w Krynicy –Słotwinach. Do stóp wieży zbudowanej na wzgórzu można dotrzeć pieszo, pokonując półgodzinną trasę lub wyciągiem krzesełkowym. My relaksowaliśmy się, podziwiając malowniczą panoramę okolicy z kanap wyciągu krzesełkowego. By wejść na wieżę należy pokonać kilometrową ścieżkę przyrodniczą ,biegnącą drewnianymi kładkami „w koronach drzew”. Z platformy widokowej na szczycie wieży rozciąga się piękna panorama okolicznych szczytów od Lackowej w Beskidzie Niskim, po najwyższy szczyt pasma górskiego, otaczającego Krynicę –Jaworzynę Krynicką, nasz cel kolejnego dnia wycieczki. U naszych stóp rozciągała się Krynica Zdrój, najstarsze uzdrowisko na przedwojennych ziemiach Rzeczpospolitej , a i nasza „miejscówka” na czas wycieczki. Zejście z wieży też przyprawiało o zawrót głowy, szczególnie sporej grupce uczestników, którzy zdecydowali się zjechać w dół 60-metrową rynną, prawdopodobnie najdłuższą w Polsce. Potem jeszcze zjazd wyciągiem krzesełkowym i niespodzianka na dolnej stacji kolejki – pamiątkowe zielone „ŁAPKI NA MUCHY” (…)
W drodze do autokaru zatrzymaliśmy się przy dawnej cerkwi grekokatolickiej w Słotwinach, wzniesionej w latach 1887–1888. To jedna z kilku zachowanych w Dolinie Popradu i w Beskidzie Sądeckim dawnych świątyń wyznania grekokatolickiego, ale podobnie jak pozostałe po II wojnie św. została przejęta przez kościół rzymskokatolicki. Cerkiew wpisano na listę zabytków w 1964 r. i włączono do małopolskiego Szlaku Architektury Drewnianej. Na starym cmentarzyku zachowało się kilka krzyży grekokatolickich. Zjazd do Krynicy Zdroju zabrał nam kilkanaście minut.
Nasz hotel „Sportowiec”, mieszczący się w ścisłym centrum uzdrowiska, a zarazem w miejscu zacisznym zaraz obok Hali Lodowej, zaskoczył wszystkich bardzo pozytywnie – gościnnym przyjęciem przez gospodarzy, eleganckimi, wygodnymi pokojami i smacznym posiłkiem. Do pełni szczęścia zabrakło tylko basenu, który akurat był w remoncie.
Po obiadokolacji czekała nasz jeszcze jedna atrakcja-wjazd 80-letnią „retro kolejką” na Parkową Górę, wznoszącą się w 200-letnim krynickim parku zdrojowym. Multimedialna projekcja, stroje „z epoki” pracowników obsługi kolejki oraz opowieść lektora przeniosły nas w czasy 20-lecia międzywojennego, do 1937 roku, kiedy w Krynicy Zdroju udostępniono kuracjuszom do użytku pierwszą polską kolej liniowo-terenową. Kolejka, mimo że leciwa, w kilka minut pokonała 142 m różnicy wzniesień na trasie długości 642 m. Sam szczyt Góry Parkowej to miejsce pełne atrakcji, niestety teraz zasłoniętych wysokim płotem z powodu budowy nowej wieży widokowej. Na Parkowej Górze znajduje się klimatyczna restauracja nawiązująca stylem do lat 30-tych XX wieku, ławeczki muzyczne, kultowe rajskie ślizgawki, do stworzenia których wykorzystano dawną wieżą rozbiegową toru saneczkowego. Dzięki temu na najbardziej stromej z trzech dostępnych zjeżdżalni osiąga się zawrotną prędkość! Z atrakcji tej oczywiście skorzystała ochoczo młodsza część uczestników naszej wycieczki. Jeszcze większy zachwyt wzbudziła nowo otwarta POLANA MUZYKI I ŚWIATEŁ.
To miejsce pełne zieleni i kwiecistych rzeźb. Spacerując alejkami podziwialiśmy kwiatowe rzeźby postaci w strojach z epoki, instrumenty muzyczne, stary samochód czy ponad 3-metrowe popiersie damy w ogromnym kapeluszu.
Przyjemnie było patrzeć jak nasi młodzi wycieczkowicze bawili się pobytem w tym ciekawym ogrodzie. Jedni podziwiali niesamowite rzeźby kwiatowe, inni pozowali do zdjęć w kwiecistych samochodach, jeszcze inni grali na licznych instrumentach ukrytych wśród zieleni. Od czasu do czasu rozbrzmiewały subtelne dźwięki utworów instrumentalnych w retro charakterze, przywołujące czasy, gdy w Krynicy-Zdroju często przebywał słynny śpiewak operowy Jan Kiepura z żoną Martą Eggerth. Równie miłych doznań dostarczyło nam zejście z góry, ścieżką wiodącą do ukrytych w lesie źródełek wody mineralnej , stawków, rzeźb, altanek…
DZIEŃ II – GÓRSKIM SZLAKIEM - JAWORZYNA KRYNICKA 1114 r. I RELAKS KURACJUSZA W PARKU ZDROJOWYM.
Wjazd kolejką gondolową zamiast mozolnej wspinaczki na drugi najwyższy szczyt Beskidu Sądeckiego – na Jaworzynę Krynicką 1114 r., był kolejną atrakcją wycieczki. Dla sporej grupy uczestników jazda gondolówką była zupełnie nowym doznaniem, a widoki z wagoników zapierały dech w piersi, ale jeszcze lepsze doznania czekały nas na szczycie. Wierzchołek Jaworzyny Krynickiej zaskakuje infrastrukturą turystyczną –liczne punkty gastronomiczne, stoiska z pamiątkami, park linowy, wyciągi narciarskie oraz „platforma widokowa 360” udostępniona na dachu górnej stacji kolejki na wysokości 1122 m. Słoneczna pogoda, błękitne niebo aż zachęcały do wejścia na platformę, z której rozpościerają się widoki dosłownie na 4 strony świata – od Bieszczad, Połoniny Rivnej na Ukrainie, Beskidu Niskiego, Gór Czerchowskich na Słowacji po Małe Pieniny i majaczące na horyzoncie masywne szczyty Tatr. Dla takiego widoku warto było dopłacić , tym bardziej że w cenie biletu był także zjazd w dół 25-metrową rynną. A u wylotu rynny kolejna atrakcja, otwarta 1 V – KRAINA RYSIA, czyli park linowy zawieszony na zboczu góry na wysokości 5 metrów nad ziemią. Nasi młodsi uczestnicy oczywiście skorzystali z tejże atrakcji, a starszyzna podziwiała widoki i oddawała się miłemu lenistwu na tarasach regionalnej karczmy. Z Jaworzyny schodziliśmy zielonym szlakiem górskim, który wiódł najpierw wzdłuż rozbudowanych na zboczu góry wyciągów krzesełkowych, tras narciarskich, by wreszcie zniknąć w gęstym lesie. Niedaleko od wierzchołka Jaworzyny zbudowano w latach przedwojennych schronisko, dziś PTTK-owskie im. Józefa Piłsudskiego. W czasie wojny ukrywali się tutaj partyzanci, dziś pięknie odnowione schronisko, przyciąga turystów przytulnym wnętrzem i regionalnymi potrawami. Na obranym przez nas szlaku mieliśmy obejrzeć lokalną atrakcję geologiczną –legendarny Diabelski Kamień , ale tu spotkała nas przykra niespodzianka. Z powodu zniszczeń w drzewostanie pierwotny przebieg szlaku został zamknięty, a nowy wytyczono wzdłuż trasy rowerowej do Czarnego Potoku. Mniej stroma, ale nudniejsza i mocno rozjeżdżona, błotnista droga nie wszystkim przypadła do gustu., a byli i tacy, którzy złapali tu przysłowiowego zająca. Nie obyło się też bez lekcji udzielania pierwszej pomocy poszkodowanym kolanom i łokciom.
Za to po południu, już czyści i syci po obiadokolacji udaliśmy się oddać pełnemu relaksowi na słynnym krynickim deptaku w parku zdrojowym, ciągnącym się wzdłuż potoku Kryniczanka. To serce Krynicy. W parku , na Bulwarach Dietla zachowały się najstarsze zabytkowe wille i pensjonaty z XIX w., wśród nich : „Romanówka”, w którym ulokowano muzeum malarstwa Nikifora- słynnego krynickiego samouka, malarza prymitywisty, „Węgierska Korona”, „Małopolanka” , piękna drewniana, stylowa „Witoldówka” (…). W centralnym punkcie parku wzniesiono w 1889 r. elegancki budynek Starego Domu Zdrojowego. Pierwotnie zwany był Dworcem Zdrojowym. Obecnie mieści się w nim sanatorium, restauracja i stylowa, zachwycająca wystrojem Sala Balowa, w której odbywają się koncerty, bale, recitale i bankiety. W północnym skrzydle mieści się pijalnia wody mineralnej „Mieczysław”. Stary Dom Zdrojowy gościł w swych progach słynne postacie. Wypoczywali tu Władysław Reymont, malarz Leon Wyczółkowski, aktorka Jadwiga Smosarska, a także marszałek Józef Piłsudski. Dom Zdrojowy oraz muszla koncertowa usytuowana obok Pijalni Głównej są miejscem spotkań melomanów nie tylko z Polski, którzy tłumnie przybywają tu w lipcu na coroczny muzyczny Europejski Festiwal im. Jana Kiepury, poświęcony pamięci związanego z miastem światowej sławy śpiewaka. Jan Kiepura to kolejna postać, zasłużona dla rozkwitu międzywojennej Krynicy. Sławny tenor „chłopiec z Sosnowca” tu koncertował, w Krynicy zbudował słynny hotel „Patria”, funkcjonujący do dziś. Wprawdzie nie było nam dane uczestniczyć w koncercie Jana Kiepury, ale w Pijalni Głównej , wzorem kuracjuszy skosztowaliśmy tutejszej wody mineralnej Słotwinki oraz wzięliśmy udział w 15-minutowym pokazie tańca kolorowych fontann w rytm utworów muzyki klasycznej i filmowej.
DZIEŃ III – Z WIZYTĄ w MIASTECZKU GALICYJSKIM i REJS STATKIEM PO JEZIORZE ROŻNOWSKIM.
Miał być spływ tratwami po Popradzie z Piwnicznej Zdrój do Rytra, ale z uwagi na niekorzystny stan poziomu wody, atrakcję tymczasowo „zamknięto”. Może i dobrze, bo jak się okazało również zamknięto drogę Doliną Popradu, z powodu osunięcia się skarpy w Żegiestowie Zdrój. Zamiast Popradu był Nowy Sącz, a właściwie Miasteczko Galicyjskie. Warto je zobaczyć, aby cofnąć się w czasie i zasmakować atmosfery prowincji galicyjskiej przełomu XIX i XX wieku. Atrakcyjny zespół architektoniczno-urbanistyczny, składa się z kopii wartościowych, a nieistniejących lub nienadających się do przeniesienia obiektów historycznych.
I tu poza zwiedzaniem ciekawych wnętrz różnorodnych warsztatów rzemieślniczych rodem z prowincjonalnej mieściny galicyjskiej, mieliśmy żywą lekcję z zakresu historii zawodów. Przewodnicy barwnie opowiadali o zawodach, warsztacie pracy m.in. garncarza, fryzjera, fotografa, szewca, drukarza… Największym zainteresowaniem cieszył się urząd pocztowy, w którym niektórzy próbowali zadzwonić do mamy korzystając niezbyt fachowo z XIX -wiecznego telefonu, a inni po raz pierwszy w życiu napisali własnoręcznie, piórem i atramentem kartkę pocztową do bliskich.
Jako że upał dawał się wszystkim we znaki, udaliśmy się co prędzej do Gródka nad Dunajcem , na rejs statkiem po Jeziorze Rożnowskim. Chcieliśmy orzeźwienia, więc i niebo też nam je dało. Na wjeździe do Gródka polało z góry tak obficie, że nie sposób było wyjść z autokaru. Na szczęście ulewa była krótka. Na statek dotarliśmy w promieniach słońca. Półtoragodzinny rejs po jeziorze, rozlanym malowniczo wśród wzgórz dostarczył wielu miłych wrażeń, a spacer na koronę zapory rożnowskiej pod przewodnictwem samego kapitana pozwolił nam poznać ciekawą historię budowy sztucznego zbiornika i elektrowni wodnej, o których uczymy się na lekcjach historii i geografii. Budowę zbiornika zainicjował w okresie międzywojennym prezydent Ignacy Mościcki. Sztuczny zbiornik, zapora i elektrownia były jedną z inicjatyw podjętych w ramach tworzenia COP – Centralnego Okręgu Przemysłowego w 1936 r. Warto zapoznać się bliżej z historią tego miejsca, o którym z wielkim zaangażowaniem opowiadał pan kapitan.
Po smacznym obiedzie serwowanym w restauracji Ośrodka Wypoczynkowego „Barbara” w Gródku nad Dunajcem, przyszedł czas, by udać się w drogę powrotną do domu. Trochę szkoda, że kolejna wycieczka PTTK-owska dobiegła końca, ale z drugiej strony niektórzy już tęsknili za domem tak bardzo, że widok wieży kościoła w Kolonowskiem powitali oklaskami. Poza tym przed nami wakacje, a kolejna wyprawa już za rok. Do zobaczenia na szlakach.
SERDECZNE PODZIĘKOWANIA DLA NASZYCH OPIEKUNEK: p. Iwony Cierpich, p. Doroty Leja – Kaufmann i p. Joanny Zganiacz!
Opiekun SKKT PTTK
Beata Jendruś