Szlak Orlich Gniazd to zachwycająca trasa turystyczna prowadząca tropem średniowiecznych zamków zbudowanych na monumentalnych skałach. Skąd wzięła się nazwa Orle Gniazda? Czemu miały służyć? Jakie tajemnice kryją te niezwykłe budowle? Na te pytania mieli uzyskać odpowiedzi piątoklasiści, którzy 8 maja wyruszyli w ekscytującą podróż na teren Jury Krakowsko - Częstochowskiej.
Jak się później okazało Szlak Orlich Gniazd to wspaniała atrakcja i jedno z ciekawszych miejsc na mapie turystycznej Polski. System obronnych twierdz Kazimierza Wielkiego zrobił na nas ogromne wrażenie. Już z okien autokaru dostrzegliśmy ruiny zamku w Mirowie, który mimo swoich niedużych rozmiarów przykuł naszą uwagę. Jednak to odbudowana warownia w Bobolicach była pierwszym celem naszej wyprawy. Położony na malowniczym, skalistym wzgórzu zamek to jedna z bardziej znanych budowli leżących w środkowej części Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Niedaleko obiektu przebiega tzw. Grzęda Mirowska, przy której koniecznie musieliśmy się sfotografować. To skaliste pasmo tworzą niezwykle efektowne ostańce skalne, w których powstały płytkie groty i całkiem ciekawe jaskinie. Niejeden z nas chętnie zademonstrowałby swoje umiejętności wspinaczkowe, jednak w tym miejscu takie popisy kaskaderskie były zabronione, a nasi opiekunowie pilnowali skrzętnie, by ten zakaz nie został złamany. Pozostało nam nacieszyć oczy jaszczurką wygrzewającą się w wiosennym słońcu i ruszyć do zamku, który otworzył przed nami swoje tajemnice. Na miejscu podziwialiśmy dawne zbroje, armaty, broń i inne atrybuty służące do walki. Sprawdzaliśmy również czy dawny system kar był faktycznie skuteczny, a także podziwialiśmy piękne widoki z zamkowego tarasu.
Kolejnym celem naszej podróży była największa warownia Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, czyli zamek w Ogrodzieńcu. Gdy ujrzeliśmy go na własne oczy, bez wątpienia stwierdziliśmy, że jest to jeden najpiękniejszych zamków w Polsce. Majestatycznym ruinom malowniczości dodawały fantazyjne formy skalne, z wykorzystaniem których postawiono mury tej budowli. Na miejscu czekała już na nas urocza przewodniczka w stroju pasującym do epoki, o której bardzo ciekawie opowiadała. Poznaliśmy wiele interesujących historii, m.in. o Maćku Borkowicu, który został tu skazany na śmierć głodową za sprzeciwienie się królowi czy o słynnych najazdach na to miejsce. Najbardziej zaciekawiła nas legenda o wielkim czarnym psie ciągnącym za sobą ogromny łańcuch. Ponoć w księżycowe noce na murach zamku jego duch pojawia się, by straszyć turystów. Jak twierdzą wtajemniczeni - w tym i nasza przewodniczka - jest to dusza bogatego i okrutnego kasztelana krakowskiego, Stanisława Warszyckiego, jednego z panów Zamku Ogrodzieniec.
Pogoda tego dnia była fantastyczna, widoki okazały się obłędne, a przez to i humory dopisywały nam podwójnie. Nasza przewodniczka wykorzystała ten fakt i postanowiła zaprowadzić nas w jeszcze jedno niezwykłe miejsce, odpowiadając po drodze niesamowite historie z nim związane. Tak więc dotarliśmy do Wgórza Birów, gdzie znajduje się zbudowany z kamienia i drewna gród królewski, który został wystylizowany na słowiańską twierdzę. Kompleks składający się z wału drewniano – kamiennego, wieży bramnej oraz strażniczej i obserwacyjnej, a także chaty, w której zorganizowana jest ekspozycja muzealna bardzo przypadł nam do gustu. Jedną z ciekawszych atrakcji tego miejsca była możliwość sfotografowania się z postaciami filmu animowanego "Krudowie", co oczywiście niezwłocznie musieliśmy zrobić. Zwiedziliśmy również znajdującą się nieopodal jaskinię, do której zaprowadziła nas przewodniczka. Ciekawie było wysłuchać historii o mieszkających w takich warunkach naszych przodkach. To był ostatni punkt programu naszej wycieczki.
Tak więc po pokonaniu setek schodów, przejściu dwudziestu tysięcy kroków oraz udziale w żywej lekcji historii, geografii, przyrody, pełni wrażeń, uzbrojeni w ogromną dawkę wiedzy i naładowani pozytywną energią wróciliśmy do Kolonowskiego. To była naprawdę udana eskapada. Już nie możemy doczekać się kolejnego takiego wyjazdu...
Victoria Początek